Kto taki?
Oczywiście Kolasa. Szef związku zawodowego pograniczników. Zwęszył kaskę i przystąpił do ofensywy. Nagle przypomniał sobie o emerytach Wojsk Ochrony Pogranicza.
Kolasa i jego podnóżkowi forsują ofertę ubezpieczeniową dla emerytów WOP. Dlaczego? Bo od każdej umowy wpada im pieniądz z prowizji. Wielcy przyjaciele emerytów… Gdy zrozpaczeni i zdesperowani emeryci demonstrowali przeciw krzywdzącym przepisom ustawy dezubekizacyjnej, Kolasa nawet się nie zająknął. On i jego podnóżkowi wsadzili sobie głowy w otwór i udawali, że ich nie ma. Bo władzuni mogłoby się to nie spodobać, a umizgi wobec władzuni, to absolutny priorytet tej ekipy. Honor związku uratował Robert Lis, przewodniczący zarządu przy Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej. To on publikował wyrazy poparcia dla naszych seniorów, wrzuconych przez ustawę do jednego wora z najpodlejszymi ubekami. I za to Kolasa nienawidzi Lisa, jak nikogo na świecie. No, może oprócz piszącego te słowa…
A co z tym medalem? A jest, jest. Rocznicowy, z okazji 30-lecia NSZZ FSG. Przepłacony dwukrotnie, bo firma, która złożyła konkurencyjną ofertę, miała czelność przyznać się do współpracy z zarządem Lisa. Takiej zbrodni mafia nie wybacza. Zemsta nie zna ceny.
W efekcie zamówiono odrażające kiczydło, zaprojektowane z cwaniackim wdziękiem, jak breloczek dla turystów. Medal w randze krzyża. Tak, jakby chodziło o rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Krzyż nałożono na policyjną rozetę. A co tam, głupek zamówił, głupek się nie połapie. Na krzyż nałożono jeszcze państwowe godło i znaczek Związku. Tyle warstw, że brakuje tylko wysuwanego nożyka i otwieracza do kapsli. Konkurencyjną ofertę odrzucono rzekomo dlatego, że nie gwarantowała satysfakcji klienta. No tak, prymitywny umysł trudno zadowolić prostą subtelną symboliką.
Jakby mało było tej wielowarstwowej tandety, na wstążkę medalu-krzyża nabito metalową belkę z trzema „x”, że niby trzydziestolecie. Takie belki stosuje się przy odznaczeniach w dwóch wypadkach. Pierwszy, to kolejne nadania tego samego odznaczenia. Jedna, dwie, trzy belki. Ile razy można komuś nadać medal z okazji trzydziestolecia? Drugi wariant, to nadanie tego samego odznaczenia za udział w różnych przedsięwzięciach, na przykład działania w Kosowie, czy Iraku. Wtedy na belce widnieje napis z nazwą lokalizacji.
To są wszystko podstawy. To jest abecadło. Ale co może o nim wiedzieć projektant breloczków? Nachapał bajerów z różnych medali, zmiksował i łapie frajerów, licząc ich jak za jakiś Victoria Cross. W ekipie Kolasy nie znalazł się nikt, kto miałby pojęcie o zagadnieniu. Kolorowe, błyszczące, poskładane jak kanapka, znaczy się warto wydać kaskę. Szczególnie, że nie swoją, tylko związkową.
Drodzy Emeryci WOP, jeśli macie kłopoty z pamięcią, to wykupcie ubezpieczenia u Kolasy, który zatroszczył się właśnie o Wasze portfele – otóż uznał, że są za grube. Możecie również podziwiać medal, który za ponad sto tysięcy Kolasa zamówił u wytwórcy breloczków.
Więcej o medalowej aferze Kolasy:
1. Tępe narzędzie finansjery
2. Medal z czipem musi kosztować
Źródło: https://www.salon24.pl/u/szmarowski/1131012,medalista-ze-zgorzelca?
Tekst: Rebeliant Szmarowski
Foto: DK