Ona wpada w oko przełożonemu lub koledze z pracy. On stara się o jej względy. Czasem kulturalnie, czasem nachalnie i obrzydliwie. Ona odrzuca jego zaloty. On zaczyna działania mobbingowe. Ona zgłasza sprawę wyższym przełożonym. On się wypiera. Komendant czy naczelnik, na którego biurko trafia skarga, bierze stronę oprawcy. Przecież nie ofiary – bo niby czego? – w mundurówce mobbingu nie ma.
Zgłaszają się tu setki kobiet z mundurówki
Szef Katarzyny powiedział, że ją wypie***li, tak jak wszystkie inne kobiety, które jego zdaniem do służby się nie nadają. Przełożony Mileny przeniósł ją do jednostki oddalonej o 100 km od jej domu. Za dojazdy nie zwracał. Szef Alicji kazał zrobić sobie loda. Z kolei Ola stała się obiektem kpin, niewybrednych żartów i agresji słownej, po tym, jak obroniła wyzywaną przez przełożonego koleżankę z jednostki. A Małgosia? Małgosia po prostu nie przypadła nowemu przełożonemu do gustu. Dlatego kazał współpracownikom „szukać brudów”, które pozwoliłyby na usunięcie jej ze stanowiska. Gdy brudy się nie znalazły, zagroził utratą pracy wszystkim tym, którzy nie pomogą doprowadzić do dyscyplinarnego zwolnienia policjantki (*większość imion została zmieniona).
Wszystkie te kobiety i setki innych zwróciły się o pomoc do #SayStop – pierwszej w Polsce Fundacji walczącej o prawa ofiar mobbingu w służbach mundurowych. Założycielki Fundacji – Katarzyna Kozłowska, była policjantka i żołnierka elitarnego GROM-u, weteranka wojny w Iraku, oraz Joanna Jałocha, była policjantka i żołnierka Żandarmerii Wojskowej – wiedzą doskonale, jak trudno wyznaczać granice i walczyć o swoje prawa w służbach mundurowych. Dlatego podopieczne ich Fundacji mogą liczyć na bezpłatną pomoc prawną i psychologiczną oraz wsparcie koleżeńskie, a także dołączyć do szybko i naturalnie tworzącej się sieci samopomocy kobiet, które zgłaszają się do Fundacji i są przez nią integrowane.
– Ofiary mobbingu często myślą: “Tylko mi mogło przytrafić się coś tak strasznego” – mówi Joanna Jałocha. – Dzięki naszej sieci, chętne osoby mogą skontaktować się z innymi, które właśnie przeszły bądź przechodzą przez coś podobnego, a to przynosi ogromną ulgę.
Mobbing w mundurówce – schemat
Ona wpada w oko przełożonemu lub koledze z pracy. On stara się o jej względy. Czasem kulturalnie, czasem nachalnie i obrzydliwie. Ona odrzuca jego zaloty. On zaczyna działania mobbingowe. Ona zgłasza sprawę wyższym przełożonym. On się wypiera. Komendant czy naczelnik, na którego biurko trafia skarga, bierze stronę oprawcy. Przecież nie ofiary – bo niby czego? – w mundurówce mobbingu nie ma.
Taki schemat zdaniem założycielek #SayStop pojawia się w większości historii opowiadanych przez kobiety, które trafiają do Fundacji. Zmieniają się tylko imiona, jednostki i liczba gwiazdek lub wężyków na pagonach.
– W tym całym schemacie najbardziej porażająca jest reakcja przełożonych, którzy powinni niezwłocznie zadbać o dobro ofiary – mówi Joanna Jałocha. – Tymczasem większość naszych podopiecznych nie dostała możliwości zasięgnięcia jakiejkolwiek porady, podczas gdy przełożony natychmiast konsultował mobbera z działem prawnym, zabezpieczając w ten sposób jego interes. Jedna z naszych podopiecznych zwróciła się do pełnomocnika zajmującego się ochroną pracowników, z prośbą o udostępnienie treści decyzji antymobbingowej, czyli dokumentu, który określa jej prawa i procedury, jakie powinna wszcząć. Odmówił, bo „kilka lat wcześniej te procedury były omawiane”. Inna dziewczyna została odesłana przez komendanta z powrotem do swojego mobbera. Usłyszała: „Skoro on mówi, że nie dopuścił się mobbingu, to znaczy, że go nie było, musisz mu zaufać”.
Zdaniem Katarzyny i Joanny takie reakcje to pokłosie przekonania, że mobbing w mundurówce nie istnieje. Ostra reakcja na zachowanie mobbera ze strony przełożonych ośmieliłaby inne ofiary do walki o swoje prawa, a wtedy kwestii mobbingu nie dałoby się tak łatwo zamieść pod dywan.
Czytaj więcej, źródło: https://www.salon24.pl/u/magazyn/1136742,raj-dla-oprawcow-mobbing-i-molestowanie-seksualne-w-polskich-sluzbach-mundurowych
Foto: Fundacji #SayStop