Prezes PiS woli koty, więc o psie emerytury zatroszczyli się posłowie opozycji. Gdyby nie oni, sprawa by przepadła.
W nocy 18 września 2020 roku Sejm uchwalił zmiany w Ustawie o ochronie zwierząt. W tekście znalazł się zapis, przyznający świadczenie finansowe opiekunom czworonogów, które zakończyły służbę w formacjach mundurowych.
Art. 18a. 1. Opiekunowi zwierzęcia wykorzystywanego do celów specjalnych, które na mocy decyzji właściwego organu zostało wycofane ze służby, przysługuje miesięczne świadczenie na jego utrzymanie, pochodzące ze środków tego organu, wypłacane do czasu zgonu tego zwierzęcia. 2. Organ, który wydał decyzję o wycofaniu zwierzęcia ze służby, ma prawo do kontroli sposobu wykorzystania świadczenia, o którym mowa w ust. 1, w tym prawo do jego cofnięcia oraz prawo do odebrania zwierzęcia, w przypadku stwierdzenia niehumanitarnego traktowania zwierzęcia lub braku należytej pielęgnacji albo braku zapewnienia właściwych warunków bytowania. 3. Rada Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, wysokość świadczenia, o którym mowa w ust. 1, oraz zasady jego wypłacania, w tym wzór wniosku opiekuna o jego przyznanie.
Walka o takie świadczenie, zwane psią emeryturą (chociaż dotyczy także koni), trwała pięć lat. Zainicjowali ją związkowcy z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Pisali prośby, apele, publikacje, wnioski. Walili głową w mur.
O losie polskich psów decyduje Praga – artykuł z marca 2019 roku.
Po ich stronie nie stanął zarząd główny związku zawodowego pod wodzą Kolasy. Kolasa nie zniża się do tak prozaicznych problemów. Jego poziom, to salony władzy i biesiadne sale wyjazdowych “posiedzeń”. Poza tym, ktoś ważny mógłby się na Kolasę pogniewać za niewygodne inicjatywy, co grozi oderwaniem od koryta.
Komendant główny Straży Granicznej „nie znalazł podstaw prawnych”, aby na psie emerytury wyasygnować sto pięćdziesiąt tysięcy w skali roku, równowartość jednego radiowozu. Nie znalazł podstaw, bo lepiej się nie wychylać. Komendant Praga, nominat Kuchcińskiego, wychylać się nie lubi, jeszcze brakuje, żeby ktoś go zapytał o kompetencje… To taki przypadek – kompletny biernik.
Minister Kamiński zadeklarował, że on by bardzo chętnie coś postanowił – w skali resortu rocznie psie emerytury nie przekroczyłyby miliona złotych. Ale no po co się tak wyrywać, skoro niedługo ma być ustawa o prawach zwierząt. Niedługo, czyli na Świętej Nigdy, bo Kamiński swoje bajeczki opowiadał jesienią 2019 roku, a projekt jakiejkolwiek ustawy, obejmującej świadczenia na emerytowane zwierzęta, nie był przedmiotem prac absolutnie żadnego gremium. Długo długo nie był.
Artykuł o nowej ustawie na portalu InfoSecurity24
Dopiero we wrześniu 2020 roku PiS wyskoczyło z tą nową ustawą. Super! Hurra! Wiwat!
O co tu się czepiać? O to, że żaden pisowiec nie miał zamiaru umieszczać psich emerytur w treści ustawy. Ta regulacja znalazła się w dokumencie dzięki poprawce wniesionej przez posłów Platformy Obywatelskiej. Tacy oni są zatroskani, tacy są słowni i wiarygodni, dobrozmiennicy z PiS. Usta pełne komunałów, a gdy przychodzi do konkretów, to jak kamień w wodę.
Ustawa trafi teraz pod obrady Senatu. Psie emerytury zapewne zostaną zachowane, bo przecież Senat jest zdominowany przez ugrupowanie, z którego wywodzą się ich orędownicy.
Bardzo dobrze, że nareszcie się doczekaliśmy, ale zapamiętajcie te nazwiska – trio wstydu: Kamiński, Praga, Kolasa.
Źródła:
https://www.wojskonews.pl/article,prezes_pis_woli_koty__psie_emerytury_dzieki_opozycji.html
Było też:
https://www.salon24.pl/u/szmarowski/1077443,prezes-pis-woli-koty-psie-emerytury-dzieki-opozycji?
Foto: A. Ostrowski