MSWiA – opowieść o złotej sztabce

Zgaduj zgadula

Na początek zagadka. Co łączy te trzy nazwiska: Kamiński – Praga – Kolasa.

Odgadliście? Nie? No to wyjaśniam.

Kolasa kieruje związkiem zawodowym w Straży Granicznej. Kieruje w stylu herszta bandy, którą w istocie stał się za jego kadencji zarząd główny związku. Praga dowodzi Strażą Graniczną i taki związkowy mafioso jest dla niego wymarzonym partnerem w trzymaniu proletariatu za mordę. Więc udaje, że nie wie o przekrętach Kolasy. A Kamiński kieruje Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jest zwierzchnikiem Pragi i ma w dupie, co się dzieje w Straży Granicznej, chociaż dokładnie wie o panującej tam patologii.

To tak na szybko i na zachętę. Zapraszam do lektury.

Psich emerytur nie będzie

Kilka dni temu ukazał się artykuł, z którego wynika, że w resorcie Mariusza Kamińskiego nie są prowadzone żadne prace nad wdrożeniem dodatków dla opiekunów psów, które zakończyły służbę w formacjach mundurowych. Ściślej, chodzi też o konie, ale żeby nie tworzyć zawiłych ciągów typu psy – konie – jenoty – gronostaje etc., wszystkie te stworzenia będą w niniejszym opracowaniu nazywane psami.

A tyle było ochów i achów. A tyle było koleżeńskich całusków w rączkę posłanki Lewicy, która poprosiła o wsparcie samego Prezesa. I co? I g… nic.

Nie ma ustawy, nie ma emerytury

Problem psich emerytur został nagłośniony przez związkowców z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Został nagłośniony dawno. No, jakieś efekty są. Pies odchodzący ze służby może już zabrać ze sobą swój ekwipunek. Miskę, obrożę, uprząż. Hojność Bogów.

Rozumiemy, ale nie możemy. Mamy, ale nie damy. Nie znajdujemy podstaw prawnych.

Podstawy prawne? Żeby wydać 150 tysięcy? Tyle potrzeba na roczne utrzymanie psich emerytów w Straży Granicznej. Dowódca potrzebuje mieć inicjatywę. Podstawy prawne potrzebne są co najwyżej gryzipiórkom.

Dowiedz się, jak to było:

O losie polskich psów decyduje Praga

Wynalazek Straży Granicznej – mechaniczne psy

Nawet jeśli nie ma

Teraz przyjrzyjmy się sprawie przez pryzmat możliwości, jakimi dysponują ci trzej, Kamiński – Praga – Kolasa, każdy we własnym zakresie. Nawet jeśli szczebel wyżej nie ma „podstaw prawnych”, albo odpowiedniej inicjatywy.

Te rozważania są ograniczone do resortu spraw wewnętrznych. Trzeba pamiętać, że psy służą też w resortach sprawiedliwości, finansów i obrony narodowej. Ale to, co powiemy o MSWiA, tak samo wygląda w innych ministerstwach.

Kolasa

Zacznijmy od Kolasy, żeby jak najszybciej mieć ten niesmak za sobą.

Co może zrobić Kolasa, przewodniczący Zarządu Głównego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Straży Granicznej, nawet jeśli dowódca formacji nie ma odwagi w gryzipiórczym sercu, żeby zorganizować finansowe wsparcie dla funkcjonariuszy opiekujących się wysłużonymi psami?

W Straży Granicznej liczba psich emerytów oscyluje wokół 50. Gdyby przyjąć, że na godziwe utrzymanie psa, jego opiekun potrzebowałby dodatku w wysokości 250 złotych miesięcznie, to w skali roku byłoby to 150 tysięcy.

250 złotych z grubsza załatwiałoby sprawę. Czy związek zawodowy mógłby sam te środki wyasygnować? Policzmy.

Czy wiecie, że związkowi aparatczycy nie działają społecznie? Że nie są ubogimi mnichami z Zakonu Braci Mniejszych? Oni dostają normalne uposażenie i są zwolnieni z obowiązku świadczenia służby. Ci pomniejsi dostają jednak związkową dietę. 300 złotych miesięcznie. To pomnożone przez kilkunastu pobierających i liczbę miesięcy, daje około 50 tysięcy złotych rocznie.

Na tle tego dietetycznego planktonu wyróżniają się dwaj lepsi. Tacy arystokraci z Koziej… Wólki. To Kolasa i Rubach. Ten drugi jest skarbnikiem. Oni miesięcznie doją związek na 4 tysiące dla każdego. Czyli rocznie 96 tysięcy. Pamiętajmy, że to nie zakonnicy, służący z pokorą bliźnim. Kolasa miesięcznie przytula 14 tysięcy netto. Gdyby nie dieta, to zbiedniałby do marnej dyszki.

No ale jeśli im zabierzesz te 4 tysiące, to będą w gorszej sytuacji, niż ci, co teraz mają po trzy stówki. Nie nie. Wystarczy te 50 tysięcy nieco przekalkulować i z trzech stówek zostawić dwie i pół. Wtedy wystarczy też dla skarbnika Rubacha i herszta Kolasy. A 96 tysięcy zostaje na czysto do podziału między przyzwoitych beneficjentów, psy.

96 tysięcy podzielone na miesiące i liczbę czworonożnych weteranów daje 160 złotych. Gołym okiem widać różnicę. Do 250 sporo brakuje. Tylko co z tego. Skoro Praga nie ma odwagi, to niech związek zawodowy wykaże się wrażliwością i wesprze psich opiekunów chociaż w części. Chociaż w połowie.

Zwróćcie uwagę, że chodzi nie o uszczuplenie cennych zasobów, których związek potrzebuje do sfinansowania działalności statutowej. Nie. Chodzi o kurację odchudzającą dla dwóch takich, co się tuczą zanurzeni po szuję w związkowym korycie.

Ile zarabia Kolasa: Don Kolasa i związkowa kasa

Co Kolasa robi, zamiast uczciwie pracować:

Opłatkowa stypa u Kolasy

Kolasa wywalczył podniżki

Praga

Co może zrobić generał dywizji Praga, komendant główny Straży Granicznej, nawet jeśli szef resortu zasłania się brakiem stosownej ustawy?

50 psów, które zakończyły służbę. 250 złotych miesięcznie. To rocznie jest 150 tysięcy. Jeden radiowóz. No i o co tu jeszcze pytać? Radiowozu mu szkoda. On do tego potrzebuje „podstaw prawnych”. Gryzipiórek, nie komendant. Biurokrata, nie generał. Wstyd!

Taką kwotę bez trudu można wysupłać z rezerwy celowej. Z czegokolwiek. Jednym z magicznych zaklęć w formacjach mundurowych jest „wypracowywanie oszczędności”. Gdy jeden z drugim sułtan z lampasami na gaciach wypracuje oszczędności, to idzie prężyć klatę po medal. A do sakiewki kapie mu z tego tytułu symboliczne kilka tysięcy.

No to weź się – O, Efendi – trochę ogarnij. Raz czy dwa nie poleć krajoznawczo tym patrolowym samolotem, gdy składasz gospodarską wizytę w Bieszczadach. Raz czy dwa odpuść sobie ten rejs poduszkowcem, gdy wizytujesz Wybrzeże. Odsuń kilku fajansiarzy od puli Nagród Leninowskich za zasługi na niwie. I spokojnie masz te 150 tysięcy na emerytury dla psów. Jak raz nie dostaniesz medalu za „wypracowanie oszczędności”, no to chyba jakoś do pierwszego przetrwasz. Najwyżej przez kilka dni będziesz cieniej smarował chleb kawiorem.

I do czego ci, generale Praga, ten minister Kamiński? Do czego ci te „podstawy prawne”? Myśl, człowieku. Odważ się pomyśleć! Odważ się być dowódcą, a nie królem archiwów.

Kamiński

150 tysięcy rocznie w skali Straży Granicznej.

A ile to będzie w skali resortu? Dziesięć razy więcej? No bo są i końscy emeryci, a liczebnie SG w porównaniu z Policją wypada jak trupa wędrownych minstreli. Ponadto psy służą także w Państwowej Straży Pożarnej. No to ile potrzeba pieniędzy, żeby zaspokoić roczne potrzeby w zakresie utrzymania zwierząt, które zakończyły służbę w formacjach resortu?

Dziesięć razy tyle? Półtora miliona? A może dwadzieścia razy – trzy miliony? Trzy miliony, to kupa forsy. Nie każdy śmiertelnik potrafi sobie wyobrazić, co by zrobił, gdyby dostał tyle pieniędzy. A oni chcą to wydać na jakieś tam psy.

A może te wyliczenia są wciąż zaniżone? To możliwe, bo dla jasności wywodu ten tekst nie zawiera detalicznych excelowskich kalkulacji. No więc o ile została zaniżona ta kwota? Przez ile trzeba ją pomnożyć? Przez trzy? To by dało 9 milionów. Jednak okrągłe liczby nie wyglądają rzetelnie. Często intuicyjnie ma się przeczucie, że coś tu nie gra. No to dla pewności dodajmy jakąś nieokrągłą końcówkę. Wtedy będzie i dokładnie, i profesjonalnie. Przyjmijmy, że rocznie w skali całego resortu spraw wewnętrznych i administracji wydatki na szczekających i rżących emerytów wyniosłyby 9 970 747 złotych.

Klękajcie narody! Tyle szmalu? Przecież tego żaden budżet nie udźwignie. Gdyby Kamiński klepnął taki plan wydatków, to zesłaliby go do kopalni uranu.

Czyżby?

Przenieśmy się na chwilę do Wrocławia, stolicy województwa dolnośląskiego. Zajmuje ono piąte miejsce pod względem liczby ludności. 1 stycznia 2019 roku zamieszkiwało tam około 3 milionów ludzi. Wrocław jest także siedzibą dolnośląskiego garnizonu Policji.

Plan wydatków wojewódzkiej komendy Policji we Wrocławiu na dzień 31 grudnia 2019 roku zamykał się w kwocie 809 970 747 złotych. Czyli do naszej końsko – psiej fanaberii trzeba dodać osiemset milionów.

Zobacz dokument: Plan wydatków garnizonu dolnośląskiej Policji

No? I na co tu potrzebna ustawa? Wystarczy, że Kamiński powie sobie –  Nie bądź jak Praga!

To tylko jedna formacja. Jedna komenda. Jedno województwo, wcale nie największe. Rozumiecie? Nawet absurdalnie zwielokrotniona suma, przeciążająca ludzką wyobraźnię do skraju implozji, jest niezauważalna w skali budżetu resortu.

Niezauważalna, jak sztabka złota w Forcie Knox. Niezauważalna, jak mózg biurokraty w ministerialnym bunkrze.

Przeczytaj także:

Wywiad z Robertem Lisem, przewodniczącym zarządu związkowego przy Nadwiślańskim Oddziale SG

 

Źródło: blogpublika.com

Foto: Internet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *